Zielo |
Wysłany: Wto 12:06, 22 Sie 2006 Temat postu: Mój badziewny Ffick o SK, pisany pod wpływem japońskiego opa |
|
Zanim zaczniecie czytać treść właściwą, przeczytajcie to:
1.Ffick jest niskich lotów. Traktujcie go, jak horrory klasy b.
2.Możecie nabluzgać ile wlezie, mnie to i tak wisi
3.Nie wiem, czy będzie mi się chciało go skończyć.
4.Nie mam talentu do pisania.
5.Mam nadzieję, że nie nawaliłem zbyt dużo baboli(A zresztą, mnie to wisi )
6.Nie wiedziałem, jak pisze sie "Dołbi"(Dobey, Doby, a może jeszcze inaczej? Zdecydowałem sie na Doby, bo to japońskie anime )
Miłego czytania (chociaż trudne będzie wyciągnięcie jakiejkolwiek przyjemności z mojego badziewnego ficka)
-Toreminaro, forma ducha! Do Łuku! Strzała pogromu!
WIelka niebieska strzała przecięła z niezwykłą łatwością ogromny dąb.
-To twój koniec, Ren Tao.
-Kiedy wreszcie znajdziemy Doby Village? - zapytał Horohoro.
-Cierpliwości, Horohoro, przestań już jęczeć - odpowiedział mu Ren
-Cierpliwości? Nie mogę dłużej już czekać! Aach! Zostały nam dwa tygodnie!
-To kupa czasu - spokojnie powiedział Yoh - Zdążymy.
Grupa przyjaciół siedziała w barze odpoczywając po dość długiej podróży przez las. Yoh, Ren, Horohoro i Ryo wędrują w poszukiwaniu wioski o nazwie Doby, aby ukończyć drugą rundę turnieju szamanów.
-To jak, idziemy dalej? - spytał Yoh - Nie chce mi się już tu siedzieć, nie podoba mi się atmosfera tego lokalu.
Yoh miał podstawy, by tak mówić o barze w którym siedzieli. Był brudny, śmierdziało w nim tanimi trunkami, niemalże wszędzie siedzieli ludzie, których towarzystwa raczej się unika(jednych za wygląd, innych za zapach). Jednak był to jedyny lokal, w którym mogliby się posilić, w miasteczku, do którego właśnie dotarli.
-Jestem za - powiedział Ryo.
-Ok, to chodźmy.
Szamani wyszli przed bar. Ren powiedział, że należy szukać jakichkolwiek informacji u ludzi, więc się rozdzielili. Tymczasem, w pobliskim lesie wędrował pewien chłopak. Był dość wysoki, całą jego twarz okrywał kaptur. Miał na sobie czarną pelerynę. Na plecach niósł łuk. Koło niego szedł niebieski tygrys - duch.
-Toreminaro? - odezwał się chłopak.
-Tak, mistrzu?
-Co się z tobą dzieje? Dlaczego się smucisz? Wkrótce tego, który sprawił, że jesteś duchem spotka dokładnie to samo. Nie cieszysz się?
-Tak, ale, nie wiem, czy dobrze robimy. Przecież wiesz, że on się zmienił. - odpowiedział Toreminaro
-Ale tylko wtedy zaznasz prawdziwego spokoju. Przecież wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej, prawda?
-Tak, ale... - urwał i spuścił głowę
Chłopak zacisnął pięści.
"Tao, jak mogłeś" - pomyślał.
-Mistrzu!
Przed Toreminaro i jej szamanem pojawił się wielki duch. Był naprawdę ogromny. Na jego ramieniu siedziało dwóch ludzi: Jeden, w białej szacie, z włosami opadającymi aż do pasa, drugi, malutki, w czerwonej. Większy z nich odezwał się:
-Witaj.
-Coś ty za jeden?
-Nazywam sie Hao. Przybywam do Ciebie z propozycją. Wiem, że chcesz uśmiercić Lenny'ego Tao. -powiedział Hao
-Tak. Skąd to wiesz?
-Ja wiem wiele rzeczy. Widzisz, mogę Ci w tym pomóc.
Hao uśmiechnął się. Młodemu szamanowi coś zaskoczyło.
-Zaraz, ja Cię znam! Ty podróżujesz z Lenem! Yoh Asakura!
-Asakura tak, ale nie Yoh. Jestem z nim blisko spokrewniony. Widzę, że jesteś dość spostrzegawczy.
-Jak to... - zdziwił się chłopak - jesteś jego kuzynem, czy wujem?
-Dowiesz się w swoim czasie. Widzisz, przybywam do Ciebie z pewną propozycją. Zamierzam wygrać turniej szamanów, i na pewno wygram. Ten duch jest potężny. Jest jednym z najpotężniejszych duchów, jakie kiedykolwiek powstały. Nie ma sił, żebym nie wygrał. Po turnieju, chcę stworzyć świat, w którym będą tylko szamani. Silni szamani. Dlatego już teraz potrzebuję ludzi, którzy będą w stanie mi pomóc dokończyć to dzieło. Chciałbym, byś ty był jednym z tych, którzy mi pomogą. Jesteś silny, widziałem to. Ja w zamian dam Ci potęgę i, jeśli okażesz sie dobrym żołnierzem mojej armii, chwałę. Więc jak?
Chłopiec zastanawiał się. Nie myślał pytać o radę swojego ducha stróża. Toreminaro był bardzo przerażony. Nie wiedział, co z sobą zrobić. Najeżył sierć i obnażył kły.
-Nie bój się, Toreminaro - powiedział Hao z uśmiechem. - Ten olbrzym nic Ci nie zrobi. No, chyba, że odmówicie.
Ale szaman ani myślał odmawiać. Wszystko już przemyślał. Z większą siłą będzie mógł z łatwością pokonać Rena. Poza tym, bycie po stronie kogoś, kto ma niemal pewne zwycięstwo w turnieju jest bardzo wygodne.
-Zgadzam się.
-Wspaniale. Ty i Twój Duch Stróż, chodzcie ze mną.
C.D.J.B.M.S.C.N*
*Ciąg dalszy, jeśli będzie mi się chciało, nastąpi
I tak, jakby ktoś nie wiedział: Ren-Len, Horohoro-Trey, Ryo-Rio, Hao-Zick, Yoh-Yoh |
|